Relacja z larpa Fantazjada - Oczami rodziny Biermuckich



Pomimo wzrostu jakości larpów... gram coraz mniej i jeszcze mniej ich projektuję. Gdy nie mam czasu uczestniczyć w kolejnej grze to siadam do książki, filmu albo do własnych wspomnień.

Pięć lat  temu (2009 rok) byłem ze znajomymi na polskim larpie terenowym fantasy - Fantazjadzie.  Był to jeden z najlepszych larpów w jakim uczestniczyłem. Wcieliliśmy się w rolę nowobogackiej rodziny Biermuckich (Staszko, Kajus, Bohdan). Co najfajniejsze - spisaliśmy po nim "relację oczami rodziny Biermuckich".

Poczujcie tę frajdę. Rzućcie okiem na poniższą relację. Potem przeczytajcie więcej. Obejrzyjcie więcej :)


DZIEŃ PIERWSZY 11 czerwca 491 roku 

Najpierw rzućcie okiem na wprowadzenie fabularne.

11 czerwiec 491 roku miał być dla mnie, Kajusa Biermuckiego, dniem jak co dzień. Ot to kolejny wietrzny dzień w którym większość dnia spędzam na rozmowach z tutejszymi Ziomkami w karczmie „U Ojczulka” przy okazji nie stroniąc od alkoholowego napitku. Martwiłem się o los Prasslawi. Los, który Ława gotuje miastu dodając, do już wrzącej plotkami o Zachaganitach, zupie. Ławni pozwalają sobie na zdecydowanie zbyt wiele wcale a wcale nie interesując się losem Ziomków. Musiałem coś z tym zrobić. Preparowałem więc teksty dla Kuriera Torreńskiego, które fakty te na wierzch przytaczały i pokazywały tylko prawdę z oczu Ziomka z krwi i kości. Pół dnia nie zajęło jednemu z Ławnych, Dzierżymirowi, znalezienie mnie i ku mojemu zdziwieniu, chęci zwerbowania mnie do Ławy! Ciekawe czy zrobiłby to raz jeszcze, gdyby wiedział, że to ja i moja rodzina produkujemy tak ścigany przez prawo bimber Niech to licho! Będąc Ławnym rodzina ma zyskałaby honor i szacunek a przy okazji mógłbym pomóc tutejszym – zgadzam się!

Kajus

~~O~~

Najtrudniejszym było się przestawić. Arcykapłanka zmarła. Świątynia Vortha w zasadzie przechodziła we władanie arcykapłanki Dummiel. To były trudne chwile. Nie było samemu prowadzić świątyni. Szczególnie przy natłoku wydarzeń które przebiegały dookoła. Oddział Kruków i wiele wydarzeń których teraz w zaciszu komnaty nie jestem w stanie spamiętać. Najważniejszym było to że trudno było pogodzić się z arcykapłanką Dummiel. Wydaje się mi się dziwna. Trzeba będzie się tym zająć. Ale ważniejsze jest aby odwiedzić rodzinę w mieście i zobaczyć co z nimi. Wuj będzie się martwił że tak długo się nie odzywałem. I ciekawe co ze Staszkiem. Lecz ciekawszym jest to co odkryła grupa najemników-Rosomaków. Księga przywołań demonów. Krótki trans i Vorth oświecił mnie wyjaśnieniem. Czas naglił. Lecz nie zdążyliśmy pojmać arcykapłanki … Zahagana … jeszcze tylko narada z ławą miejską i pora była spać aby dnia następnego zebrać siły.
Bohdan

~~O~~

11 czerwca 491 roku zapowiadał się kolejnym pracowitym dniem dla mnie. Razem z wujem Kajusem musieliśmy załatwić butelki, aby mieć w co przelać bimber który produkowaliśmy w bimbrowni ukrytej poza grodem. Nie mogliśmy tego załatwić oficjalnie, bo w Prasslawi pędzenie bimbru było zakazane. Dla mnie ten zakaz wydawał się dziwny – skoro można produkować i sprzedawać wino, to czemu nie można produkować i sprzedawać bimbru? Jednakże nie poświęcałem temu zbyt wielkiej uwagi, bardziej niepokoił mnie fakt, że tyle obcych kręci się po w Prasslawi i okolicach. Skąd oni się wzięli i po co tutaj przybyli – niech wracają do swojej ojczyzny! Bardzo nie podobało mi się to, że Grododzierżca pozwala na to, aby się oni osiedlali w grodzie i okolicach. Denerwowało mnie również sytuacja, że wuj pozwolił mojemu bratu Bohdanowi służyć w świątyni Vortha – jak można wierzyć w coś, czego nie można zobaczyć, a tym bardziej dotknąć? Irytował mnie też fakt, że Kajus poświęca tyle czasu na pogawędki z Ławnikami i różnymi ludźmi, jednak jako, że rozmowy te odbywały się głównie w karczmie „U Rocha” przy napitku, częściowo rekompensował tą niedogodność. Kiedy w końcu wyrwaliśmy się z Prasslawi, udaliśmy do bimbrowni, aby przelać wyprodukowany bimber do butelek i przemycić do grodu, aby sprzedać go karczmarzowi. Niestety nie chciał on wziąć całej produkcji, więc to co zostało trzeba było zanieść do karczmy „ U Ojczulka” we Wrzaskach, gdzie karczmarz wziął resztę butelek. Kiedy już interesy zostały zakończone mogłem się poświęcić temu, co lubił najbardziej, a więc jedzeniu, piciu i hazardowi.
Staszko

DZIEŃ DRUGI 12 czerwca 491 roku 



Dnia następnego już byłem Ławnym i od razu poczułem jak ciężką pracą to jest. Siedzenie po nocach i wstawanie skoro świt aby ludziom i nieludziom żyło się lepiej. Nie będę pisać o tych wszystkich tajnych rzeczach, które omawiane były na posiedzeniach Ławy. Napiszę tylko, że tęsknie za rodziną, która teraz stała się mi tak odległa. Bohdan został Arcykapłanem Vortha, jestem z niego dumny, jednakże wcale się nie widujemy przez to. Staszko, oh Staszko ciągle pije. Stacza się po równi pochyłej, gdyż potrzebuje wsparcia, którego ani ja ani jego brat Bohdan nie dajemy mu. Robię wszystko aby Ziomkom i przede wszystkim mojej rodzinie żyło się lepiej – niestety, inne sprawy walą w drzwi ze straszliwym łomotem, nie pozwalając mi myśleć. Turniej, na którym swoją własną drużynę powołał Staszko zaszła bardzo wysoko a nasz wspaniale wyszkolony szermierz nie ugiął się przed nikim, no może poza zwycięzcą. Dodatkowo, kiedy jeden z uczestników nie mógł stawić się do pojedynku, sam wyszedł, chociaż jego zdolności bojowe są co najwyżej mierne. Przegrał – ale walcząc jak równy z równym z członkiem Kruczego Bractwa. Ahh co to był za pojedynek.
Ale jak już mówiłem, nie było chwili oddechu. Miasto zaatakował golem! Wielki chodzący kamlot powstał i ruszył na miasto. Wspólnymi siłami został odparty, jednakże pozostawił po sobie duże zniszczenia. O Bogowie, co to by było, gdyby nie magowie z akademii… Długo by jeszcze opowiadać o tym dniu, ale z czasem wszystkie myśli scaliły się w jedną myśl – było cholernie źle, cholernie niedobrze a przecież lada chwila ma przyjechać Książe! Zjawił się Książe, a my musieliśmy przed nim pokazywać, jak tu pięknie i swawolnie się żyje. Może godzinę udało nam się mijać się z prawdą z naszym namiestnikiem… ale on nie był głupi. Wiedział, że dzieją się tu złe rzeczy i też chciał poprawy. Przez resztę dnia cały czas musiałem trzymać się na baczności. Co chwila dochodziły do mnie tajne informacje, mówiące o tym, jak źle jest poza i w Prasslawi. W pewnym momencie odwiedził nas Bohdan. Przyszedł i opowiedział jakie to straszne, nie mieszczące się w głowie rzeczy dzieją się daleko we Wrzaskach. Nie znając się na tych wszystkich działaniach wojennych zająłem się polepszaniem stosunków z rasą krasnoludów a także starałem się być wsparciem dla Ziomkostwa. Jedna rzecz mnie tylko dziwiła – gdzie podziewał się dotychczasowy „głos ludu w Ławie” Dzierżymir? Wszcząłem prywatne dochodzenie o którym wiedzieli nieliczni i powiązałem go z co najmniej niektórymi wydarzeniami, które miały miejsce ostatnimi czasy. Czyżby Dzierżymir okazał się agentem mrocznych sił pałętających się po księstwie Świn i Bolkowa?
Kajus

 ~~O~~

 Tak, już o świtaniu wiadomo było że ten dzień będzie wielkim. Dlatego czym prędzej wyruszyliśmy. Zebrałem grupę najemników. W momencie kiedy to piszę wyruszamy wraz z Rosomakami (którzy teraz służą mi za straż przyboczna) i potężnym magiem Emiradzkim z akademii. Wyruszamy ku świątyni aby pojmać arcykapłankę – arcyzdrajczyni. Przyłączyło się do wiele osób chcących wspomóc dobre dzieło czyli oczyszczenie świątyni. Więc już wielką grupą wyruszyliśmy ku świątyni. Niech Vorth ochroni nas. Dziesiątki nieumarłych, zdrajczyni kapłanka która zabiła się sztyletem żeby uciec do swojego pana. Rozgromiliśmy wielką grupę nieumarłych. Ale nie obyło się bez strat. Czas pokazać czym jest potęga i gniew Vortha. Namaściłem wiernego wyznawcę pochodzącego z dalekich krain na kapłana w służbie Vortha. I wysłałem go z misją spalenia świątyni Hagny pod którą tak naprawdę miał przykrywkę Zahagan. A kapłankę jego czas było złożyć w krwawej ofierze.
Bohdan

~~O~~

Następny dzień zapowiadał się dla mnie jeszcze bardziej pracowicie niż poprzedni zwłaszcza, że Bohdan został oddelegowany do świątyni poza grodem, a Kajus spędzał coraz więcej czasu w Prasslawi, gdyż pojawiła się szansa, że wejdzie do Ławy. Musiałem, więc poświęcić więcej czasu na „rodzinny interes”. Na szczęście dzisiaj miały zostać rozegrane eliminacje do wielkiego turnieju walk gladiatorów, dzięki czemu nie miał on być taki monotonny jak pozostałe dni. Dzień był deszczowy i wietrzny, więc część dnia spędziłem z wujem w karczmie (aby się ogrzać i napić) oraz towarzysząc mu podczas rozmów (z nudów). Po mieście kręciła się Inkwizycja, która nie robiła dobrego wrażenia – co za ludzie palą na stosie innych tylko dlatego, że są innego wyznania? Niestety Antalia jest potężnym sąsiadem i nie można mu się sprzeciwiać. Jakby tego było mało po grodzie kręcili się przybysze z Emiratów (szmaciane łby), uciekinierzy z Królestwa Wzgórza (jakaś tam wojna się dzieje) oraz Krucze Bractwo (coś ala Inkwizycja, ale nie tacy nawiedzeni). Na dodatek po grodzie karczmie kręciło się coraz więcej magów, co strasznie mnie niepokoiło, bo jak wiadomo z magią nie ma żartów. Dlatego też w karczmie „U Rocha” głośnie wyrażałem swoje niezadowolenie z faktu takiej ilości obcych i magów, znajdując zrozumienie i poklask u innych ziomków.
Po zmianie pogody na mniej uciążliwą oraz otrzymaniu butelek od karczmarza udaliśmy się wraz z wujem na arenę, aby obejrzeć eliminację do turnieju gladiatorów. Wziąłem w nich udział jako, że zabrakło jednego z uczestników. Niestety mój przeciwnik z Kruczego Bractwa okazał się lepszym szermierzem. Po wyleczeniu ran wyruszyliśmy po następną porcję bimbru, który następnie przemyciliśmy do grodu i sprzedaliśmy z zyskiem w karczmie. W międzyczasie doszło do rzeczy wręcz niesłychanej – zamordowano ławnika Zachariasza Przemyśliwicza. Nie było podejrzanych, lecz wiedziałem, że to wina obcych, najprawdopodobniej Emiratczyków (wyglądali na zdolnych do takiego czynu). Po sprzedaży bimbru, Kajus został w mieście, a ja wyruszyłem po następną porcję napoju. Jako, że byłem zadłużony u brata i wuja (za dużo picia i hazardu) postanowiłem sprzedać ten bimber na własną rękę w karczmie „U Ojczulka” we Wrzaskach. Idąc z butelkami do wsi napotkałem na drodze ziomków, z którymi wczoraj piłem w karczmie. Niestety jakże się pomyliłem, co do ich zamiarów. Zamiast przyjacielskich gestów wbili mi nóż w plecy i zrzucili moje ciało w przepaść. I tak dzień 12 czerwca roku 491 okazał się dla Staszka Biermuckiego ostatnim dniem w życiu. Umierając przemknęła myśl, że był zbyt łatwowierny i głupi, że sam się wybrał w tą podróż, a przecież wuj i brat go ostrzegali, aby nie podróżował samemu…
Staszko

DZIEŃ TRZECI 13 czerwca 491 roku 


Następnego dnia Ławny został schwytany, po czym popełnił samobójstwo, co w sumie ułatwiło nam przesłuchiwanie. Magowie mają swoje sposoby, by zmusić umarlaka do wyśpiewania całej prawdy o jego życiu. Przesłuchanie potwierdziło moje przeczucia – był to zaiste zły człowiek, mający swoją złowieszczą ideologię, dla której przekładał moralność i życie. Kiedy myślałem, że dzień ten gorszy być nie może, dowiedziałem się o śmierci obu moich synów – Staszka i Bohdana. Jeden został napadnięty na szlaku, drugi zginął w walce z Zachaganitami. Koniec opowieści. Nie chcę mi się już więcej pisać. Nie mam czasu. Trzeba ratować Prasslawie, aby ich śmierć nie poszła na marne. I nie poszła, chociaż dnia następnego Pajęczyca, nieumarci i Zachaganici dostali się do grodu i zginęło wielu Ziomków w tym też książe, to Prasslawia została ocalona.

Przynieśliśmy, nie bez poświęcenia, spokój tym ziemiom, ale nie spokój mej duszy.
Kajus


Wystąpili
Staszko - Jakub Fijałkowski  
Kajus - Maciej Jesionowski 
Bohdan - Filip Kwapisz

Relacja na większą skalę

Jeżeli zaintrygowała was ta realacja z Fantazjady oczami Biermuckich, to musicie rzucić okiem na relację z całego LARPa Fantazjazda z 2009 roku. Znajdziecie tam też film podsumowujący tego larpa z 2009 roku. A poniżej - trailer do relacji :)



Dobrych larpów w Polsce coraz więcej. Zatem, jeżeli jeszcze nie graliście, to polecam tę formę spędzania wolnego czasu. Poszukajcie gier w waszej okolicy. Albo wybierzcie się na kwietniowe Spotkania z LARPami!

Popularne posty