Nauka przez Gry #3 - opowieści, planowanie, spostrzegawczość i refleks

 

Myśląc o naszym rozwoju nie możemy zapomnieć o żadnym z jego elementów. O ile specjalizowanie się nie jest niczym złym i np. codzienne czytanie książek, bądź kopanie piłki wcale nie oznacza, że coś innego zaniedbujemy. Trzeba natomiast pamiętać o tym, że każdy rodzaj aktywności przekłada się na trenowanie - często bardzo potrzebnych w dorosłym życiu - umiejętności.

Ucz się równo

Nauka nieprzerwanie kojarzy nam się z eksperymentami badawczymi, amerykańskimi naukowcami i szkołą. Warto jednak zastanowić się nad tym, czymże jest potocznie znana nauka.

Często, gdy mówimy, że udało nam się w końcu rozwiązać sudoku - mówimy, że nauczyliśmy się je robić. Gdy wykonujemy długo trenowaną sztuczkę piłkarską - to także nauczyliśmy się jej. Podobnie ma się z grami planszowymi i fabularnymi - uczą one nas wielu potrzebnych umiejętności.

W czasach, których przyszło nam żyć, nieświadomie społeczeństwo stworzyło zestaw prawdziwych umiejętności i umiejętności mniej ważnych. To dlatego lekcje muzyki i WFu w szkole nie trwają tyle samo co lekcje polskiego czy matematyki. Ponieważ ktoś ustalił odgórnie, że ten zestaw umiejętności jest potrzebniejszy od innych. Być może jest to dobre rozwiązanie w skali makro, natomiast gdy okaże się, że ktoś kogo znamy ma pewien potencjał, który ni jak ma się do "najważniejszych zajęc w szkole"... nagle okazuje się, że nie ma dla niego miejsca. Jest tłamszony, a jego umiejętności bagatelizowane.

O tym, dlaczego ta sytuacja jest zła i w perspektywie czasu może doprowadzić do "naszej" klęski mówi sir Ken Robinson w swoim wystąpieniu podczas konferencji TED. Warto obejrzeć w wolnym czasie. Zwłaszcza, że są z polskimi napisami :)



Ken Robinson - Bring on the learning revolution (rewolucja w uczeniu się)


Ken Robinson - How schools kills creativity (jak szkoła zabija kreatywność)


I tutaj znowu pojawiają się gry. Oczywiście takich, które rozwijają przydatne dorosłemu człowiekowi umiejętności jest wiele. Poniżej przedstawię tylko niektóre z nich. Taki zalążek, od którego można rozpocząć przygodę z grami planszowymi i zagrać w nie, aby przeszkolić siebie w konkretnych umiejętnościach. A zatem, zaczynamy!

Lista 5 gier, dzięki którym staniesz się lepszy w prowadzeniu opowieści (a w tym odważniejszy w przemawianiu publicznym i kreatywniejszy), podniesiesz poziom umiejętności planowania oraz rozwiniesz spostrzegawczość i szybkość reakcji oko-ręka.


Dawno, Dawno temu...

Niepozorne pudełko skrywające opowieści i historie z zaskakującymi wątkami i motywami. Czy to idealna gra dla pisarzy? Na pewno jedna z niewielu gier wykorzystująca motyw opowieści w taki sposób. W naszej rodzimej edycji ciężko ją dostać, ale w angielskiej już tak - występuję pod nazwą Once Upon a Time...

W środku znajdziemy 168 kart, z których 112 to karty, które stanowią silnik gry oraz 56 kart zakończeń. Na każdej z 112 kart "Dawno, dawno temu" znajdziemy słowa, do których musimy się odnieść opowiadając waszą wspólną historię. Musimy jednak uważać, ponieważ gdy wypowiemy słowo, które inny gracz posiada na swojej karcie, to on w tym momencie nam przerywa i kontynuuje opowieść. Celem gry jest zagranie karty "I żyli długo i szczęśliwie", których jest 56. Na każdej z nich mamy ostatnie zdania naszych opowieści, do których wyłożenia dążymy. Będziemy musieli kombinować zatem, aby nasze zakończenie "I tak oto wybaczyła swojemu bratu i żyli długo i szczęśliwie" można było zagrać. A nie jest to takie proste! Zwłaszcza, że niektóre karty "Dawno, dawno temu" mają specjalne moce blokowanie opowieści :)

Sama gra dostarcza wiele radości, aczkolwiek bez odpowiedniego wstępu nie da się z niej czerpać przyjemności, a tym bardziej czegokolwiek nauczyć. Typowa rozgrywka nastawiona na efektywność kończy się przerywaniem sobie nawzajem i tworzeniem bezsensownych wielowątkowych opowieści. Proponuję zatem najpierw zrobić limit kart na zdania - nowa karta może pojawić się w grze dopiero po 2-3 zdaniach od poprzedniej. Po drugie, anulujemy specjalne zdolności kart blokujących - tu chodzi o ciekawą opowieść a nie o przekrzykiwanie się. Po trzecie, rozdajemy nie jedną a dwie karty zakończeń. No i po czwarte, każda zagrana karta musi wprowadzić jakiś istotny element do opowieści. Oznacza to, że zagrana karta "drzewo" nie powinna skutkować powiedzeniem "i przejechał koło drzewa", tylko coś to drzewo musi wnieść do opowieści. 

zdjęcia z portalu www.gryplanszowe.pl
Te zmiany pozwolą nam po pierwsze rozwinąć zdolność wypowiadania się i snucia opowieści. Jest to ostatnimi czasy umiejętność niesamowicie ważna. Bo czymże jest nasze życie wpisane w CV jak nie opowieścią o nas? Czym jest nasz produkt, jak nie opowieścią o uratowaniu klienta? 

Ponadto będziemy trenować kreatywność w wielu aspektach - od symbolicznych znaczeń rozpoczynając, na improwizacji kończąc. 

Takie ćwiczenie przyda się też gadułom, które nie potrafią opowiedzieć jednej historii, bez opowiedzenia jeszcze 4 innych, jednocześnie tracąc wątek i cel opowieści. Teraz potrenuję ona opowiadanie, które ma jeden, konkretny cel. Zgodzicie się pewnie, że jest to także bardzo ważna umiejętność w naszych zalatanych czasach :)


Jungle Speed i Jungle Speed Safari

O ile pierwszy Jungle Speed znany jest pewnie znacznej części czytających bloga, o tyle edycja Safari dla wielu wydaje się być czymś dziecinnym i bez sensu. Co ciekawe, te słuchy dochodzą mnie od osób, które nigdy w nią nie grały, a tylko "widziały" albo "czytały instrukcję". No to przed wami dwa w jednym, czyli Jungle Speed i Jungle Speed Safari w jednym wpisie.


W starszej, podstawowej edycji Jungle Speeda znajdziemy 80 kart z różnymi symbolami w różnych kolorach oraz chwytny drewniany totem. Karty rozdaje się graczom, którzy potem po kolei wykładają je przed siebie odkryte. Gdy w jakimkolwiek momencie symbol jednego gracza będzie identyczny jak symbol drugiego, to te osoby muszą złapać totem na zasadzie kto pierwszy ten lepszy. Ten kto go złapał, oddaje wszystkie swoje odkryte karty przegranemu. Wygrywa oczywiście ten, który pierwszy pozbędzie się wszystkich kart. Pierwsze gry przysparzają nam niezłego oczopląsu a gdy stawka i tempo rośnie to rośnie też ilość pomyłek. Pomyłką jest oczywiście złapanie totemu w nieodpowiednim momencie. Istnieją też karty specjalne, które zmieniają chwilowo rozgrywkę dodając nieco niepewności i dodatkowych (!) emocji.


Edycja Safari to natomiast 42 karty ze zwierzętami na różnych tłach oraz 5 totemów. Karty rozdaje się graczom, którzy jak wcześniej, będą po kolei wykładać karty i na nie reagować. Tym razem nie będziemy porównywać kart z kartami innych graczy, tylko reagować na to, co aktualnie jest wykładane. Jakie to reakcje? Oczywiście złapanie odpowiedniego totemu, udawanie zwierzęcia i strzelanie do innych graczy. Ten, który zdobędzie najwięcej kart (najszybciej zareaguje, najlepiej na karty) ten wygrywa. Gra zapewnia nieco inny rodzaj stresu i emocji niż pierwsze wersja Jungle Speeda, ale na pewno nie można powiedzieć, że jest to edycja dla dzieci.

 

Co wiem na pewno, to to, że obie gry należą do kategorii imprezowych, stąd też można zaproponować je praktycznie każdemu - od dziecka, do ogarniętych procentami dorosłych. W obu grach na pewno poćwiczymy naszą koordynację oko-ręka oraz spostrzegawczość i refleks. Pomimo tego, że karty pomiędzy dwoma edycjami (a także zasady) różnią się, to jednak wciąż polegają na przyjrzeniu się im i odpowiednim zareagowaniu (im szybciej tym lepiej).

Obie gry nadają się idealnie do integracji, aczkolwiek trzeba zdawać sobie sprawę z różnic między nimi. Przede wszystkim w Jungle Speed zagra więcej osób, ale będzie znacznie więcej przestojów i najpewniej potrwa ona dłużej niż rozgrywka w edycję Safari. Po drugie zakręcone i mało różniące się symbole mogą stanowić problem dla osób gorzej widzących, czego nie ma w wersji ze zwierzątkami. Znacznym problemem w Jungle Speed jest też fakt, że istotne są w nim kolory, co jest problematyczne dla osób z zaburzeniami postrzegania barw.


Hej! To moja ryba!

Gdy uczyliśmy tej gry dwójkę dzieci podczas imprezy Cudawianki w Gdyni, przysiadł się do nas ich dziadek, który na początku nawet nie spojrzał na to, co dzieje się na planszy. Gdy opowiadałem mu o tym, czym tak naprawdę jest ta gra i na co należy zwracać uwagę, ze skupieniem jej się przyglądał. Po paru rozgrywkach stwierdził, że to przecież wcale nie takie głupie. Taka odmiana szachów. No i miał on trochę racji...

Hej to moja ryba jest jedną z moich ulubionych gier w kategorii logiczne dla wszystkich. W środku znajdziemy kartonowe kafelki z jedną, dwoma, bądź trzema rybami oraz 16 figurek pingwinów 4 kolorach. Ustawienie początkowe gry może mocno nas zniechęcić do gry, ponieważ łapanie ryb trwa około 10-15 minut, a układanie planszy około 5 minut. Uwierzcie, że naprawdę warto!

Najpierw zatem rozkładamy wszystkie tafelki na stole. Potem gracze po kolei umieszczają swoje pingwiny na kafelku z jedną rybą. Gdy wszystkie pingwiny znajdą się na planszy rozpoczyna się gra. Każdy pingwin może poruszyć się w dowolnym kierunku i zatrzymać się po drodze na dowolnie wybranym miejscu. Ruch ten jest identyczny do tego, który może wykonywać wieża w szachach. Po przejściu na nowe pole, gracz zabiera z planszy i dokłada do swojej puli kafelek z którego właśnie zszedł. Potem swój ruch ma kolejny gracz. I uwaga - pingwin nie może przeskoczyć innego pingwina ani też przejść nad pustym polem! Ten, który na koniec gry uzbiera najwięcej ryb, ten wygrywa!


Hej to moja ryba to doskonały przykład gry logicznej, która zyskała bardzo dużo przez dodanie odpowiedniego, humorystycznego tematu. Pingwiny łapiące ryby to świetny sposób na trening logicznego myślenia i związków przyczynowo-skutkowych. Każdy Twój ruch wywołuje zmianę na planszy, która wpływa też na innych graczy, na ich plany i zachowanie na stole. Z tego też powodu gra ta trenuje umiejętność planowania. Granie na chybił-trafił w przypadku tej gry nie jest dobrym sposobem na zwycięstwo. Osoby, które planują i przewidują ruchy przeciwników, uzyskują wysokie wyniki w Hej to moja ryba. Pewnie ma to jakieś przeniesienie do życia realnego, prawda? 


Dobble


Jedna z niewielu nowoczesnych gier planszowych, która przedostała się do popkulturowej świadomości. Na początku zawsze jest identyczna reakcja - to gra dla dzieci? A to wszystko ze względu na proste obrazki znajdujące się na kartach. Wystarczy jednak krótka chwila, by gracze zrozumieli, że pomimo prostych zasad, to gra dostarcza masę zabawy i... nieźle też nas może wyćwiczyć.

W żółto-fioletowej puszce znajdziemy 55 kart, na każdej z nich znajdziemy 8 symboli. W Dobble można grać na klika sposobów. W zasadach można znaleźć pięć mini-gier. Najpopularniejszą jest wersja, w której wszystkie karty rozdaje się graczom, a jedną z kart kładzie na środku stołu. Na dany sygnał gracze patrzą na pierwszą kartę z góry, którą trzymają w ręku i szukają wspólnego symbolu z kartą, która leży na stole. Symbol nazywają głośno i szybko kładą swoją kartę na stole, przykrywając starą kartę. Teraz każdy z graczy musi znaleźć wspólny symbol z nową kartą! Wygrywa ten, kto pierwszy pozbędzie się kart. Aby utrudnić zabawę symbole na kartach bywają odwrócone i miewają inne rozmiary. Same karty są okrągłe i pełne kolorowych ilustracji roślin, postaci i przedmiotów, a każda z nich jest unikalna i łączy się z innymi kartami jednym i tylko jednym symbolem.

http://www.blueorangegames.com/spotit/

O pozytywach gry w Dobble można by napisać niemałą broszurkę. Na pierwszy rzut oka widzimy, że trenuje refleks, ponieważ wygrywa ten kto znajdzie ową parę najszybciej. Ale z drugiej strony trenujemy też nasze oczy i powiązane z nimi odpowiednie struktury mózgowe odpowiedzialne za przeszukiwanie. Bo na nic nasz doskonały refleks, gdy nie potrafimy znaleźć upragnionej pary.

 Koniecznie też trzeba zwrócić uwagę na aspekt rywalizacyjny - w Dobble przegrywasz w każdej partii. Bardzo trudno jest wygrać zdobywając wszystkie karty. A tym bardziej grając w wersję turniejową. Umiejętność radzenia sobie z porażką to niezwykle ważna zdolność, która sprawia problem wielu dzieciom ale i też niektórym dorosłym. 

Poza powyższymi, w pracy trenerskiej można wykorzystać je do integracji. Jest także dobrym sposobem na podniesienie energii - bardzo szybka i do tego zajmuje niewiele czasu. A przy okazji można dzięki temu podzielić uczestników na grupy, bądź w pary. Tyle dobra w jednej puszce :)

Testujcie, sprawdzajcie, nie zniechęcajcie się!


Warto wybrać się na spotkania z grami planszowymi (takie jak np. Festiwal GRAMY, albo Zgrana Reda) i przetestować te gry. Rzućcie też okiem na tytuły, które zawierają podobne elementy bądź mechanikę zastosowaną w grze. Jeżeli z jakiegoś powodu nie spodoba wam się np. Hej to moja Ryba, to zawsze znajdziecie zamiennik, który być może tematem lub elementami bardziej do was przemówi.

O tym i o kolejnych grach już w następnym (i poprzednim?) wpisie Nauka przez Gry!

Uchylimy rąbka tajemnicy, następny odcinek już niedługo. A w nim cała plejada gier plenerowych!

/Chcesz aby w tej serii pojawiła się jakaś konkretna gra? A może chcesz dowiedzieć się, jakie gry trenują jakąś konkretną zdolność? Daj nam znać na facebooku lub na jatygry@gmail.com!/


///
Grafiki pochodzą ze strony www.rebel.pl, www.boardgamegeek.com, www.gryplanszowe.pl oraz www.lucus.dk

Popularne posty